Wędrowałem akurat niedaleko kurnika, beznamiętnie obserwując wypuszczone ptaki. Nie stanowiłem żadnego zagrożenia dla kur - brzuch miałem wypchany ukradzioną kiełbasą, jednak ten człowiek chyba tego nie rozumiał...tak przeszło moje pierwsze spotkanie z kamieniem. Cudem uciekłem bez większych obrażeń niż siniec na łapie - to jednak utrudni mi życie na kilka dni.
08. 02. 09 r.
Wolę się nie ruszać z legowiska, ale co ja mogę poradzić - wyruszam na polowanie.
Z triumfem na pysku i martwym szczurem wróciłem do legowiska. Prawdziwa uczta. Oby tak było dalej...przynajmniej dobre wynagrodzenie po dniach głodówki...ale śnieg znów pada i martwię się, że nie poradzę sobie podczas polowań z łapą w tym stanie.